top of page
Szukaj

Co "słychać" w Kopalni w Wieliczce...

  • Zdjęcie autora: #pasjoneo
    #pasjoneo
  • 9 cze 2020
  • 3 minut(y) czytania

Dziś zabiorę Was na spacer ciemnymi korytarzami kopalni w Wieliczce.

Kiedyś obiło mi się o uszy, że do Wieliczki jeździ się trzy razy. Pierwszy raz z wycieczką szkolną, drugi raz, kiedy jest się już dorosłym a trzeci raz na emeryturze. Jak się tak dobrze zastanowić to może i tak jest...

Ja byłam już dwa razy, z tym że drugim razem nie wybrałam osławionej trasy turystycznej z jej przepięknymi pomieszczeniami, i cudami cieszącymi oczy tak chętnie i tłumnie odwiedzanej przez turystów. Byłam, widziałam, może przejdę trasę turystyczną na emeryturze... Ja lubiąc zwiedzać tajemnicze zakątki, zafundowałam sobie trasę górniczą.

Już na samym początku zrobiło się ciekawie, gdyż ubrano nas w szare kombinezony, kaski z lampką na czole i coś, co raczej nie było elegancką torebką a aparatem ułatwiającym oddychanie, tak wiecie na wszelki wypadek.


I dobrze, że wcześniej uprzedzono, aby nie zakładać szpilek, a raczej wygodne buty.

Wszystko to"mówiło", że łatwo nie będzie, a więc to jest to, co ja lubię najbardziej.

Mała grupa głodnych wrażeń turystów (w tym i ja) z naszym przewodnikiem zjechaliśmy windą i nim ruszyliśmy podziemnymi korytarzami, wcześniej dostaliśmy kilka ważnych wskazówek: że będzie ciemno, będzie mokro, a i że kaski nie są dla ozdoby.

"Jest moc"... pomyślałam sobie... a pierwsze wrażenie? Popatrzyłam czy aby te drewniane belki na pewno wytrzymają, a potem to już starałam się pilnować, aby nie iść jako ostatnia, bo w nikłym świetle latarki korytarz niknął w absolutnych ciemnościach...niesamowite wrażenie... w korytarzach światła latarek, dawały trochę jasności, a efekt tańczących promieni wydobywających się z mroku kształtów był nieziemski.

Przy odrobinie wyobraźni można, było zobaczyć przemykające cienie, czegoś, co być może kryło się w mroku. A dodatkowo przewodnik dbał o to, aby co jak co to wrażeń nam nie zabrakło. Już sam fakt, że grupa była mała a program zwiedzania tak ustawiony, żeby nie spotkać innych grup, to wszystko dawało efekt osamotnienia czasem zagubienia i ta niepewność co tam czai się w mroku...

Każdy korytarz, każda komora to bajeczny spektakl światła i cieni przyprószonych bielą wszędobylskiej soli. A sól cierpliwie przez dziesięciolecia osiadając na wszystkim, tworzy fantazyjne kryształowo białe wzory, niektóre tak subtelnie cienkie struktury, że nazywane są włosami św. Kingi.

Alenie było tak dobrze, że mogliśmy tylko podziwiać kunszt budowniczy soli, dane nam było"usłyszeć kopalnię"...tak właśnie w totalnej ciemności w absolutnej ciszy...z każdym gasnącym blaskiem latarek czuliśmy, jak otacza nas wręcz, namacalna ciemność.

Coś skrzypiało, coś szeleściło, lekki podmuch powietrza a włosy same by stanęły, gdyby nie kaski. Nic dziwnego, że górnicy opowiadają niesamowite opowieści, które mogłyby posłużyć jako scenariusz nie jednego horroru. I nic w tym dziwnego, bo w tamtym momencie zaczęłam odbierać kopalnię jako"żywy organizm", który żyje i tworzy kryształowe dzieła w niepojętym dla mnie wymiarze, wydając odgłosy w tonacji, którą trudno usłyszeć na powierzchni.

Ale trasa górnicza to nie tylko spacer ciemnymi korytarzami to poznanie jak kiedyś wyglądała praca górników, czyli?np. cięcie bali drewnianych na podpory, mierzenie poziomu metanu w powietrzu, rozbijanie bryły soli, której kawałki potem każdy mógł sobie wziąć no, chyba ktoś chciał, całą..to też mógł, ale powiedzmy, trochę by się nadźwigał, o załadowaniu wagonika już nie wspomnę...

W międzyczasie nasz świetny przewodnik opowiadał nam górniczych tradycjach, o życiu i pracy w kopalni, o tym, jak było tu na przestrzeni wieków. Wiadomość, że tak naprawdę kopalnia ma 9 poziomów, 2391 komór, a my zwiedziliśmy zaledwie 2% kopalni, pozostawiła u mnie mały niedosyt, ale kiedy spojrzałam na zegarek a tu... minęły 3 h, czas szybko zleciał. Przyszedł czas by opuścić korytarze i zakamarki kopalni.

Za nami pozostał inny świat, którego można"posmakować"tylko osobiście, bo każdy wyniósł inne wrażenia i inne przeżycia. Jeszcze jedno spojrzenie w czerń korytarza i zostawiamy ten magiczny świat i jego tajemnice nie wszystkie są odkryte i niech tak zostanie, by każdy mógł je odkryć po swojemu.

Tam w kopalni czas ma inny wymiar, upływa w innym tempie niż na powierzchni Otrzymaliśmy dyplomy świadczące o tym, że"nadajemy"się na górników (chrzest na górnika też był) i w razie utraty pracy mamy"papiór"poświadczający, że możemy pracować w kopalni.

I tak podbudowani opuściliśmy kopalnię, na pamiątkę zabierając bryłkę soli, która przypomina mi, że jest gdzieś inny świat...

.

.

.

.






 
 
 

2 comentarios


iskierka.1988
10 jun 2020

byłam tam. ,musiałam zmienic dane, nie mogłam się zalogować

Me gusta

Rafał
10 jun 2020

Robi wrażenie szczególnie to tajemnicze zdjęcie

Me gusta

©2020 by Pasjoneo. Stworzone przy pomocy Wix.com

bottom of page